Wiesz, co lubię w stylu country? Tę cienką granicę między ubraniem, a przebraniem. Między „efektem wow”, a „efektem heh”. Granicę, za którą ludzie w pracy na Twój widok sprawdzają, czy dziś nie Halloween. Ale kto nie ryzykuje, nie pije starej, dobrej whisky.
Natchnienie wisi na wieszakach – przekonałem się o tym nie raz, nie dwa. Musisz je tylko odnaleźć i pozwolić, aby Tobą zawładnęło. Niektóre ubrania mają taką moc. Są jak bilet na podróż w czasie. Zaproszenie do zabawy. Jak wąsaty koleś w czapce z daszkiem, który zwalnia dźwignię karuzeli. Tak właśnie było w przypadku tego lumpfitu. Wchodząc do pewnego wrocławskiego lumpeksu, nie spodziewałem się, że znajdę w nim przepustkę do Westworldu.
Zwłaszcza, że tym second-handem była znana wśród poławiaczy pereł lumpeksowa szrotownia, do której towar spływa na swój ostatni występ, a bilety kosztują od 3 złotych w dół. Co nie sprzedało się w innych lokalach lumpeksowej sieciówki, ląduje właśnie tam. Dlatego nigdy nie zabieram wielkich nadziei na wizytę w tym miejscu. I tak jest dość tłoczno. Co wpadnie, to wpadnie. Kosz jest zawsze otwarty, podobnie jak oczy. Ale to nie moje wypatrzyły czarną kowbojską koszulę, lecz oczy mojej żony. Widząc w nich wyzwanie, a w dłoni koszulę, już wiedziałem, że nie mam wyjścia – muszę zostać poganiaczem bydła.
Sprawa prosta jak lufa Colta. Nie trzeba wielkiego rozeznania, żeby wymienić przynajmniej kilka nieodłącznych elementów stroju kowboja. Kapelusz z zawiniętym po bokach rondem – najlepiej Stetson. Do tego pas z klamrą wielką jak Teksas, zamszowa kurtka lub kamizelka koniecznie z frędzlami, koszula w kratę i dżins – pozycja obowiązkowa. Tak ubrany rozwiewałbym wątpliwości.
Ale temat mogłem ugryźć z dwóch stron. Z prawej – skąd ciągnęły na wschód tłumy żądnych przygód i złota amerykańskich pionierów oraz z lewej – skąd promieniował na cały świat klimat hollywoodzkich produkcji. Proste kroje, skóry, surowa wełna, wygoda i odporność kontra kolory, błyskotki i ozdobniki. Co wybrać? Której stylistyce zachować wierność? Z podpowiedzią przyszła mi ta mała dziewczynka z mema, pytająca: „why not both”?
Oto efekt – lumpfit w amerykańskim stylu country:
KOSZULA
- Czysta bawełna
- Zawiera kilka elementów charakterystycznych dla kowbojskiej koszuli: kontrastującą lamówkę przy kołnierzu i listwie guzikowej, łukowaty karczek na klatce piersiowej oraz zakończone strzałkami kieszenie w „uśmiechy”
- Element tak nierozłączny z koszulą country, jak kowboj i jego koń. A to za sprawą Jacka A. Weila, założyciela Rockmount Ranch Wear. Gościa, który przeżył 107 lat i przez niemal całe życie ubierał w styl country takie sławy jak m.in. Paul Newman, Elvis Presley, Robert Redford, Bruce Springsteen, czy Marlon Brando
- I jak wisienka na torcie, jak ostatni nabój w bębenku – haft z roztańczoną kowbojką oraz napisem „Pride of the Prairie”
- Cena: 3 złote
SPODNIE
- Koszula była ukłonem (dygnięciem bardziej, żadną tam czołobitnością) w stronę fantazji hollywoodzkich kostiumografów, spodnie zaś to hołd dla tych wirażków, którzy ciągnęli na zachód, wydzierać ziemi jej skarby. Wiesz, że właśnie im zawdzięczasz powstanie dżinsu? Bez tych utrudzonych, ubrudzonych, poobdzieranych facetów, Oscar Levi Strauss i Jacob Davis musieliby sobie znaleźć inne zajęcie niż produkcja brezentowych spodni – przodków legendarnych „pięćsetjedynek”.
- Czysta powycierana bawełna z przebijającym rdzawym kolorem
- Cena: 10 złotych
PASEK
- Sto procent skóry (nie licząc klamry)
- Pleciony, bardziej w klimacie indiańskim, wszak nie sami kowboje żyli na Dzikim Zachodzie
- Klamra pokryta patyną czasu
- Cena: 5 złotych
BANDANA
- Prezent od Retromania.pl
- Bandana rozpowszechniła się na Dzikim Zachodzie po wojnie meksykańskiej, a to dzięki weteranom, którzy znaleźli w niej skuteczny sposób ochrony przed potem i kurzem.
KOWBOJKI
- Czysta skóra
- Każdy facet powinien choć raz w życiu ubrać kowbojki na obcasie, aby poczuć tę wysokość patrzenia na świat i usłyszeć ten miarowy stukot
- Można je nosić jesienią i zimą jako alternatywę dla sztybletów i botków. Dzięki fantazji współczesnych projektantów (m.in. Dolce&Gabbana, Fendi, Isabel Marant) pasują nie tylko do stylu country.
- Na potrzeby sesji pożyczyłem je od panatypa – wrocławskiego poławiacza wintydżu
Skompletowałem ten lumpfit za garść złotówek. Gdyby nie kowbojska koszula, pewnie nawet bym nie pomyślał o stylizacji country. To właśnie lubię w lumpeksach najbardziej. Znajdujesz rzecz, która wyłamuje się schematom, która woła: „no dawaj, zrób coś ze mną, weź mnie jakoś ubierz”! Rzuca wyzwania i kusi, jak kowbojka na plecach. A Wy co myślicie o tym lumpficie? Niewypał czy strzał w dziesiątkę? Jest dobry, zły, czy brzydki?
P.S. Ogromne podziękowania dla założycieli Stajni Turczynówka – ludzi z pasją i wielkim sercem, dla których konie to przede wszystkim przyjaciele. To była ogromna przyjemność móc u Was gościć.
Naprawdę uważasz że wyglądasz jak kowboj? Raczej trochę groteskowo.
Mam na sobie kowbojki, sprane jeansy, koszulę Scully i kapelusz od gościa, który prowadzi stadninę – dla mnie dość kowbojski zestaw. A groteskę lubię, szanuję i stosuję zarówno w twórczości modowej, jak i literackiej.