Nowości, Poradniki

GDZIE BEZPIECZNIE ODDAWAĆ NIECHCIANE UBRANIA?

Czasem w życiu przychodzi taki moment, że musisz pozbyć się swoich niepotrzebnych ubrań. Zawiódł domowy recykling, upcykling, sprzedaż i wymianka, a znajomi nie chcą już kolejnych prezentów. Jak więc wyrzucić ubranie z głową i z sercem? Oto kilka prostych sposobów.

Polacy rocznie wyrzucają 216 tys. ton odpadów tekstylnych (wg badań prof. Małgorzaty Koszewskiej z Politechniki Łódzkiej) – to dziennie tyle, ile waży pięć płetwali błękitnych albo trzy miliony chomików. Mało? Raczej nie mało. Część tych niechcianych ubrań trafia na wysypiska śmieci, gdzie zalega aż do całkowitego rozkładu. Dla bawełnianego t-shirta to maksymalnie 5 miesięcy. Poliester poleży 500 lat. Jedynie 10% tych odpadów ma szansę na recykling.

To nie tak, że wyrzucenie ubrania do pojemnika na odpady zmieszane jest ostatecznością. To najgorsze rozwiązanie, którego w ogóle nie powinieneś/powinnaś brać po uwagę. Nie czekaj do 2025 roku, aż zabroni tego unijna dyrektywa. Jest wiele innych – lepszych sposobów.

KONTENTERY

To jeden z wygodniejszych ze względu na ich dostępność. I najczęściej wybieranych. Według raportu firmy Wtórpol (wrzesień 2021) 61% Polaków oddaje odzież właśnie do kontenerów. Stały się one elementem miejskiego (i nie tylko) krajobrazu właściwie od lat 90.  Dziś szacuje się, że jest ich w Polsce ok. 30 tysięcy. W wielu kolorach, oklejone logo różnych organizacji stoją zwykle przy śmietnikach. Wystarczy złapać uchwyt, pociągnąć w dół, położyć worek z ubraniami na „półce” i pchnąć uchwyt w górę, aby zawartość wylądowała w środku kontenera. Prościzna, ale tylko z pozoru. Jaki kontener wybrać? Czy każdy jest tak samo „dobry”? O co w tym chodzi?

W teorii każda z tych organizacji działa w szczytnym celu. Ubrania wrzucone do środka mają wspomóc potrzebujących. Mitem jest jednak przekonanie, że owi potrzebujący je dostają i noszą. Po pierwsze dlatego, że spora część darowizn trafia do kontenera w tak złym stanie, że nie nadaje się do ponownego użytku. Po drugie: w dobie fast fashion dostępność tanich ubrań nie jest problemem. Osoby ubogie nie chodzą w łachmanach. To nie powieść Dickensa. A jednak tekstylia wrzucone do pojemnika wspierają potrzebujących. W jaki sposób?

Właściwie na dwa. Ubrania, które nadają się do noszenia, trafiają do… lumpeksów. Wracają na rynek i mogą jeszcze służyć innym w swoim pierwotnym celu. Ubrania które nie mają tego szczęścia, mogą zostać poddane recyklingowi. Rzeczy z materiałów syntetycznych oraz obuwie przerabia się na paliwo alternatywne i sprzedaje cementowniom. Wełniane i akrylowe swetry wędrują do Indii, aby stać się dywanami. Bawełna idzie na czyściwo do zakładów przemysłowych i fabryk. Ale do tego oprócz chęci potrzeba również zaplecza magazynowego i odpowiedniej technologii. Nie wszystkie organizacje zbierające niechcianą odzież będą potrafiły zrecyklingować towar, który nie nadaje się do polskich lumpeksów i na eksport do państw w Afryce czy Azji. Co więc z nim zrobią? Jaką mamy pewność, że nie spalą albo nie wyrzucą do lasu?

Dlatego należy z głową wybierać kontenery, do których wrzucamy ubrania. Największą pewność dają dwa loga: PCK (Polski Czerwony Krzyż) i fundacja Eco Textile. Zacznę od tej drugiej – mniej znanej. Należy ona do największego w kraju przedsiębiorstwa zajmującego się recyklingiem ubrań – Wtórpol ze Skarżyska-Kamiennej. Fundacja sprzedaje ubrania w sieci lumpeksów TekStylowo oraz eksportuje na Wschód i Południe, a te nienadające się już do użytku poddaje recyklingowi w swoim zakładzie. Co roku to aż 65 milionów kilogramów. Za uzyskane środki prowadzi sieć bezpłatnych wypożyczalni sprzętu rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych.

PCK to organizacja, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Nie wszyscy jednak mają świadomość, co robi z zebranymi ubraniami? Wcześniej – w latach 2006-2008 – PCK użyczało tylko swojego znaku firmie Wtórpol, zostawiając na jej barkach całą logistykę. Otrzymywali jedynie opłatę za logo. Teraz rozszerzyli siatkę partnerów. Choć nadal współpracują z firmą ze Skarżyska-Kamiennej, mają większy wpływ m.in. na lokalizację kontenerów. Metoda wciąż pozostaje ta sama: najpierw rynek wtórny, eksport, potem recykling, a pozyskane w ten sposób środki idą na cele statutowe.

W stosunku do pozostałych fundacji zajmujących się zbiórką niechcianej odzieży należy zachować ostrożność. A już zupełnie odradzam wrzucanie ubrań do tych pojemników, na których nie ma loga, nazwy organizacji, czy danych kontaktowych. Nie wiemy wtedy, na co pójdą środki ze sprzedaży, co stanie się z niewykorzystanym towarem, nie będziemy mogli nawet tego skontrolować. Częstym problemem towarzyszącym zbiórkom odzieży są przepełnione kontenery. W przypadku legalnych i transparentnych zbiórek możemy ten fakt zgłosić, dzwoniąc pod numer podany na kontenerze lub pisząc na adres mailowy. Firma „Kogucik” może już nawet nie istnieć albo mieć gdzieś, że z ich pojemnika wypływa jęzor ubrań, a rzeczy rozrzucone dookoła niszczeją na deszczu. Reagujcie proszę, gdy coś takiego zauważycie, zwłaszcza w sąsiedztwie, to przecież wasza ulica i wasza okolica.

Ciekawym narzędziem do sprawdzenia stanu zbiórki odzieży jest rządowa strona: http://zbiorki.gov.pl/zbiorki/index – możemy na niej sprawdzić, czy zbiórka została zgłoszona oraz czy złożono z niej sprawozdanie i rozliczono środki.

UBRANIA DO ODDANIA

Innym sposobem na bezpieczne pozbycie się niechcianych ubrań są rozwiązania oferowane przez firmę Ubrania Do Oddania. W 2018 roku założyli ją Zofia Zochniak i Tomasz Bocian, stawiając sobie za cel uporządkowanie drugiego obiegu w Polsce. Od tego czasu stworzyli sieć vintageshopów „Butik Cyrkularny”, która jako pierwsza na taką skalę wprowadziła odzież używaną do galerii handlowych oraz sklepy UDO Second-hand – póki co tylko w Warszawie.

Przekazując im niechcianą odzież, możemy sami wybrać na jaką zbiórkę charytatywną zostaną przekazane środki – 1 zł za każdy kilogram. Ubrania możemy oddać na dwa sposoby. Wysyłając w kartonie (przez kuriera lub paczkomat) – warto jednak wcześniej zapoznać się z zasadami tej formy darowizny. Drugim sposobem jest osobiste dostarczenie nawet jednej rzeczy do stacjonarnych sklepów: Butików Cyrkularnych i second-handów UDO.

Więcej informacji znajdziecie na ich stronie internetowej: https://www.ubraniadooddania.pl/

CHARITY-SHOP

To rozwiązanie bardzo popularne na Zachodzie. Do tego stopnia, że w niektórych krajach całkowicie zdominowało rynek second-hand. W Polsce charytatywna sprzedaż używanych ubrań musi rywalizować z prężnie rozwijającymi się sieciami lumpeksów. Warto jednak kupować w charity-shopach, bo towar tam oferowany potrafi pozytywnie zaskoczyć. Warto też oddać im swoje niechciane ubrania.

Wymaga to jednak o tyle wysiłku, że trzeba na własną rękę zorientować się, czy sklep charytatywny znajduje się w okolicy. Zwykle powstają one w większych miastach. Przyjmują darowizny według własnych zasad, nieraz zawieszając nawet ich zbiórkę lub ograniczając do konkretnego asortymentu. Warto więc śledzić ich socjale lub zapytać, co i kiedy można do nich oddać.

Wspominałem kiedyś na swoim fanpage’u o wrocławskim sklepie charytatywnym „Pomagacz”. Po więcej adresów w innych miastach odsyłam was do tego artykułu.

Modnym i coraz popularniejszym rozwiązaniem w walce z nadprodukcją ubrań i zalewem tekstylnych odpadów są oddolne lokalne inicjatywy, w których ludzie mogą dzielić się i wymieniać. Funkcjonują samodzielnie lub jako część większych inicjatyw. Przypominają sklep, w którym każdy może coś za darmo przynieść albo wziąć. Nie tylko ubrania ale również przedmioty codziennego użytku. Do takich miejsc należy m.in. poznańska Po-dzielnia, czy warszawskie: Dzielnia Saska Kępa i Współdzielnik.

Warto jednak zapoznać się z regulaminem takiego miejsca. Są w nim wyszczególnione przedmioty, które można i których nie można zostawić oraz jak je wcześniej przygotować, aby zostały przyjęte. Jeśli chodzi o ubrania standardem są dwa warunki: aby były czyste i w dobrym stanie. Wszystko po to, by zwiększyć szansę, że ktoś je potem ze sobą zabierze. Są to bowiem miejsca ułatwiające wymianę w ramach kultury „dzielenia się”, a nie magazyny do przechowywania ubrań.

Zdaję sobie sprawę, że o wiele łatwiej jest po prostu wyrzucić niechciane ubranie do śmieci. Wyrzucić i zapomnieć. Ale wiem również, że niektóre zmiany tylko na początku są niewygodne, a do większego wysiłku można się przyzwyczaić. Pierwszego dnia na siłowni pięciokilogramowe hantle potrafią stanowić wyzwanie. Po roku w ogóle ich nie poczujemy. Jeszcze kilka lat temu wiele ludzi w Polsce nawet się nie zastanawiało, wrzucając plastikowe opakowania do jednego kosza – w świętym miejscu pod kuchennym zlewozmywakiem. Dziś częstszym widokiem jest szereg kolorowych pojemników na posegregowane odpady.

Wierzę, że spośród wielu dostępnych rozwiązań każdy może znaleźć coś dla siebie. Dla jednego będzie to kurier od Ubrania Do Oddania. Ktoś inny wybierze wizytę w charityshopie. Nieraz wystarczy odrobina wysiłku i dobrej woli. Tego wam życzę, gdy będziecie się zastanawiali, co zrobić z niechcianym ubraniem.

Jeśli pominąłem rozwiązanie, które wydaje ci się interesujące, daj proszę znać w komentarzu.

 

Subscribe
Powiadom o
guest
8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ania
Ania
1 rok temu

Jest również akcja Biga dla planety, można oddac ubrania i dostać bon na symboliczna kwotę do wykorzystania na sklepie.

https://bigastyl.pl/bigadlaplanety/

Agnieszka
Agnieszka
1 rok temu

Bardzo ciekawy temat, ja zawsze ubrania oddaje do PCK, ale słyszałam, że można oddać np do HM i dostać bon na kolejne zakupy to też fajny pomysł. Kupuję ubrania najczęściej w lumpeksach. Pozdrawiam

Paulina
Paulina
11 miesięcy temu

Kiedyś słyszałam, że w segregacji odpadów nie chodzi o to by kilkoro robiło to idealnie, ale by każdy robił to na swój sposób. Ja od kilku lat jaram się przerabianiem ciuchów, kupuję odpady poprodukcyjne że szwalni i je wykorzystuję, a teraz zbieram hajsy na własnego lumpa ze strefą upcyclingową.
Fajny blog.

Michalina
Michalina
11 miesięcy temu

Panuje u mnie zasada zero waste. Jeśli rzecz nie jest długowieczna, to zastanawiam się jak się jej pozbyć zanim zaproszę ją do domu. Z włókiem celulozowych robię t-shirt yarn, woreczki, szmatki do sprzątania i czyściwo. Grubsze jeansy i chino idą na poduszki dekoracyjne i patchwork, torby. Jestem w stanie przerobić kilka par na rok, więc kupuję też mało. Stare torby, staniki, spodnie, koszule to dawcy organów do szycia. Ścinki i rajstopy oraz inne sztuczne szmaty robią mi za wypełnienia poduszek/maskotek/legowisk.
Oczywiście żeby marynarka była całkiem do wyrzucenia trzeba się napracować, więc lepiej naprawić lub puścić w świat. A! Jeszcze swetry. Wełna dobrze się filcuje i daje materiał na ozdoby choinkowe albo bambosze. Czanki yarn można spruć. Akryl na szmaty do kurzu. Resztki jedwabiu to dobre czyściwo do elektroniki czy okularów.