Markom fast fashion łatwiej zrobić cię w ciula, niż przestawić działalność na bardziej zrównoważone tory. Łatwiej zapłacić eko-influenserkom, żeby chwaliły dobre chęci i obiecujące próby, niż zapłacić więcej bangladeskim szwaczkom. Wystarczy tylko trochę zielonej farby i świat znów staje się piękny.
Takie ekologiczne robienie cię w konia, w balona, w trąbę, w jajo, w ciula, czy w bambuko ma swoją mniej potoczną nazwę: greenwashing. To nic więcej i nic mniej jak eko-ściema. Na czym polega? Jak się przed nią bronić – odpowiedzi znajdziesz w tym poradniku.
Nazwę ukuł amerykański ekolog Jay Westerveld. Podczas pobytu na Samoa znalazł w hotelowym pokoju kartkę, która wzywała klientów do ratowania planety. Wystarczy rzadziej prosić o nowy ręcznik, bowiem każde pranie to miliony galonów zużytej wody. Cel słuszny i zaszczytny. Ale Jay Westerveld zadał sobie trud, by sprawdzić, jak jeszcze sieć hoteli dba o środowisko. Doszedł do wniosku, że prośba o oszczędzanie ręczników jest de facto sposobem na zmniejszenie kosztów. Swoje przemyślenia zawarł w artykule z 1986 roku, w którym po raz pierwszy pada termin „greenwashing”. Na nasze nieszczęście – dziś tak popularny.
NO DOBRZE… CZYLI CO?
Czyli wyobraź sobie hipotetyczną sytuację. Marka produkująca ubrania ogłasza z dumą, hucznie, wśród oklasków, w blasku fleszy i w deszczu confetti, że oto wspólnym wysiłkiem, wielkim nakładem pracy oraz kosztów zutylizowała… uwaga… 1 tys. ton swoich niesprzedanych produktów. Puff! Zniknęły. Nie leżą na pustyni Atacama. Nie rozpuszczają się w wodach Burigangi. Brawo! Ale marka zapomina dodać, że dziennie produkuje 10 tys. ton ubrań. Bez fanfarów, bez zielonych wstążek. Wśród ścisku i zaduchu bangladeskich sweatshopów, każdego dnia sprawny jak knut system wyzysku i dewastacji wypluwa w ciszy i z daleka od zachodnich oczu tysiące nowych śmieci.
To właśnie greenwashing. Wysypałem na twój trawnik ciężarówkę odpadów, ale spokojnie – jedno wiaderko zabiorę z powrotem.
PRZYKŁADY?
Proszę cię bardzo:
Sieć H&M pochwaliła się w 2020 roku, że stworzyła maszynę, która potrafi ze starego zrobić nowe. Wkładasz niechciane ubrania, następnie są one czyszczone, rozdrabniane, formowane w przędzę, z której potem powstaje nowe ubranie. Cały proces nie zużywa wody ani chemikaliów, trwa kilka godzin i kosztuje klienta… 150 koron szwedzkich.
W czym problem? Poza tym, że to klient ma zapłacić za recykling odzieżowych śmieci? (Psst… jeśli przestaniesz kupować produkty H&M koszt spadnie do 0 koron szwedzkich). A w tym, że maszyna Loop nie najlepiej sobie radzi z poliestrem. Obliczono również, że potrzebowałaby prawie 50 tys. lat, żeby przerobić tekstylne odpady z… jednego tygodnia.
Maszyna szwedzkiego koncernu może zdobywać branżowe nagrody, wzbudzać pocmokiwania klientów zrobionych na zielono, ale choćby nawet bardzo się postarała nie przetrawi nawet ułamka produkcji H&M. Firma musiałaby przerzucić się na masową produkcję Loopów, że posprzątać syf, który do tej pory narobiła.
Tylko po co? Łatwiej zamalować to wszystko zielenią.
Jeszcze taniej jest po prostu mówić. Jak pani Molly Miao – CEO Shein. Odpierała ona dzielnie zarzuty wobec marki o nadprodukcję ubrań, zalewanie rynku tonami nowych produktów. Pani Miao odparła, że Shein tworzy nowe modele najpierw w krótkiej serii od 50 do 100 sztuk, nim propozycja stanie się popularna i trafi do masowej produkcji. Pozwala to uniknąć szycia ubrań, które nie trafią do klientów. Czyli: najpierw na próbę, a potem się zobaczy. Rozsądne podejście. Szyjemy tylko to, czego zapragną klienci. No to teraz szerszy kontekst. Według witryny Rest of World marka Shein dodawała do swojej aplikacji od 2 do 10 tys. produktów dziennie (między lipcem a grudniem 2021 roku).
Prosta matma (przy wariancie minimum): 50 sztuk, którymi chwaliła się pani Miao razy 2 tys. produktów dziennie to: 100 tys. sztuk produktów. Każdego dnia. Przez 6 miesięcy monitorowania ruchu w aplikacji.
To jest właśnie greenwashing.
CO TERAZ?
Czy powinieneś/powinnaś się przed tym bronić? Jeśli nie lubisz, gdy traktują cię jak idiotę/kę, jeśli nie pozwalasz sobie na luksus samookłamywania, to owszem. Pamiętaj, że będą cię robić na zielono, gdy tylko im na to pozwolisz. To po prostu tańsze. I nieraz dziecinnie łatwe. Przecież potrzebujesz nowych jeansów. Coś tam słyszałaś/eś, że robią je w „fabrykach potu”, niszcząc przy tym środowisko. Ale oto dostajesz lek na swoje wątpliwości. Zielony czopek prosto w głowę. Metka, plakaty w sklepie, wszystko przekonuje, że do produkcji tych jeansów zużyto x% wody mniej, są oczywiście z materiału z recyklingu, a tak w ogóle to marka bardzo dba o ludzi, którzy je uszyli. Serio, to wszystko prawda. Tak było, nie zmyślam…
A według raportu Changing Markets Foundation z lipca 2021 r. aż 59% ekologicznych komunikatów brytyjskich i europejskich producentów mody wprowadza w błąd i może być greenwashingiem. Na szczycie piramidy bujdy znalazła się marka H&M z wynikiem 96%.
Wyobraź sobie, że masz koleżankę z podobną łatwością w serwowaniu ściemy? Dalej się z nią bujasz?
TO JAK SIĘ BRONIĆ?
Uwaga, będzie lista:
- Uważaj na język. Językiem można zrobić wszystko. Nawet powiedzieć komuś aby spierdalał, ale w taki sposób, że poczuje ekscytację przed nadciągającą podróżą. Podobnie można namieszać w głowach kupujących. Wystrzegaj się „zielonych słów”, jeśli widzisz nagromadzenie „naturalnych”, „ekologicznych”, „przyjaznych środowisku”, „organicznych” epitetów, to wiedz, że coś się dzieje, że ktoś ci żeni ściemę.
- Obrazy działają podobnie. Zieleń, błękitne niebo, krystalicznie czysta woda, kropla wody na powierzchni liścia, kropla wody, a w niej odbicie górskiego pejzażu, morze, spienione fale, czysty piasek, muszelki, szczęśliwi ludzie żyjący w symbiozie z naturą, mają na sobie jeansy… Pobudka! Nie daj się zwieść takim tanim chwytom. Oczekuj twardych danych, nie obrazków z pocztówek.
- Twarde dane – certyfikaty. Jeśli je mają, to spełniają wymagania. Jeśli nie mają, to tylko gadają. Szukaj taki oznaczeń jak: GOTS – Global Organic Textile Standard; Textil Ecology Oeko-Tex – OEKO-TEX®; FairTrade czy IFOAM
- Zawsze szukaj perspektywy, szerszego kontekstu. Owszem to może być prawda, że marka ograniczyła zużycie wody, ale co z tego, skoro nadal marnuje tysiące litrów w bezsensownej nadprodukcji tanich ubrań, które niesprzedane lądują potem na wysypisku śmieci. Tysiąc ton? Wow, to robi wrażenie. Ale blaknie w zestawieniu ze stoma tysiącami.
- Bądź podejrzliwa! Bądź podejrzliwy! Najlepiej załóż z góry, że niemal wszyscy w tej branży chcą cię zrobić w bambuko.
Nawrzucałem tu trochę memów na osłodę, bo temat jest moim zdaniem cholernie smutny. Cały ten system wyzysku i degradacji, utrzymywany przez miliony ludzi pogrążonych w konsumpcyjnym amoku – to wszystko jest porażająco depresyjne. Czasem mam wrażenie, że tego szaleństwa nic nie zatrzyma. Czuję się, jak Pudzian, który powtarza: „to by nic nie dało”.
Ale potem myślę sobie, że jest nadzieja. Ty jesteś tą nadzieją. Dotarłaś/eś aż tutaj. Twój wybór może być zmianą na lepsze. Twoje małe, codzienne wybory. Spróbuj.